• WIGILIE KLASOWE

        • 28.12.2018
        •  

          Zgodnie z tradycją, 21 XII 2018, uczniowie wraz z paniami wychowawczyniami i rodzicami złożyli sobie życzenia i zasiedli do wigilijnego poczęstunku. Na stołach królowały głównie słodkie przysmaki ale znalazły się też i tradycyjne np. śledzie, ryba po grecku, kluski z makiem cy racuchy. Pani dyrektor odwiedziła każdą klasę i złożyła życzenia.

          Serdecznie dziękujemy rodzicom za pomoc w przygotowaniu poczęstunku.

        • SPOTKANIE Z KSIĘDZEM MISJONARZEM

        • 28.12.2018
        • 13 grudnia 2018 r. Publiczną Szkołę w Jaroszkach odwiedził ksiądz misjonarz Michał Machnio. Jego wizyta związana była ze zbiórką artykułów szkolonych i biurowych dla dzieci z Kołomyi na Ukrainie, zainicjowaną przez działające w szkole Szkolne Koło Wolontariatu.

          Ksiądz Michał na spotkaniu z uczniami z PSP w Jaroszkach na wstępie opowiedział o tym, że związany jest z tymi terenami, ponieważ pochodzi z pobliskiej miejscowości Siczki, gdzie się wychował. Misjonarz od trzech lat pracuje na Ukrainie, początkowo przez dwa lata pracował w małej miejscowości Rudki w obwodzie lwowskim, w rejonie samborskim, która  do 1945  znajdowała się  w granicach Polski.  Ciekawostką jest to, że ziemie te były w posiadaniu rodziny Aleksandra Fredry, który pochowany został tu w 1876 roku w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W odległości około kilometra od kościoła, w którym pracował ksiądz Michał, znajdował się pałac rodziny Fredro, który początkowo był budynkiem szkoły, a obecnie zupełnie opuszczony niszczeje. Ludzie wśród których pracował nasz misjonarz,  zamieszkujący tamte tereny, w dużej części byli pochodzenia polskiego, o czym świadczą chociażby ich nazwiska np. Wilczyńscy, Kupczyńscy, Zając, parafia liczyła około 600 wiernych. Dzieci z parafii w Rudkach dosyć dobrze mówiły po polsku, ponieważ na plebanii oprócz katechezy organizowane były również lekcje języka polskiego. Motorem napędowy do nauki języka było dla dzieci to, że w nagrodę  dwa razy odwiedzały Polskę wraz z księdzem.

          Obecnie ksiądz misjonarz Michał Machnio pracuje w parafii w Kołomyi, która znajduje się w paśmie Karpat ukraińskich w odległości 100 kilometrów od granicy z Rumunią. Liczy ona obecnie około 60 tys. mieszkańców,  przed wojną należała do granic Polski, przebywał tam również polski rząd udający się na emigrację. Z tymi terenami związany był również Franciszek Karpiński, polski pisarz i poeta, autor pieśni „Kiedy ranne wstają zorze”  oraz  m. in. kolędy „Bóg się rodzi”.  Parafia liczy około 300 wiernych, a na katechezę uczęszcza około 60 osób. W miejscowości tej już nieliczni ludzie mówią w języku polskim, większość została wychowana w tradycji języka ukraińskiego. Msze katolickie odbywają się w języku polskim i ukraińskim. Większość kościołów w Kołomyi to prawosławne cerkwie. Ksiądz Michał unaocznił uczniom naszej szkoły fakt, że dzieci z Kołomyi w odróżnieniu od nich, nie mają możliwości uczestniczenia w katechezie w ramach zajęć szkolnych, tylko uczęszczają na nią w dni wolne - soboty na plebanię. Plebania to malutki domek, który księża byli zmuszeni zakupić, ponieważ prawdziwego budynku plebanii nie udostępniono. Obecnie znajduje się ona w okresie remontu, m in. wymiany okien, gdyż szczególnie w okresie zimowym, kiedy temperatura sięga dużo poniżej 20 stopni, nauka i funkcjonowanie w takim miejscu przysparza wielu trudności. Katecheza odbywa się w niewielkim pokoju, w którym żyje i funkcjonuje ksiądz Michał.

          Duszpasterz podziękował uczniom PSP w Jaroszkach, za tak licznie zgromadzone i piękne, kolorowe przybory szkolne dla uczniów z Kołomyi, których sytuacja finansowa bardzo często bywa bardzo trudna, wiąże się to również z prowadzoną obecnie na Ukrainie wojną, dlatego wierzy w to, że te prezenty (taka świąteczna Gwiazdka)  niezwykle ucieszą jego podopiecznych i sprawią, że z jeszcze większym zapałem będą chcieli w katechezie uczestniczyć. Ksiądz Michał wyjaśnił również uczniom, że skala ocen na Ukrainie jest dwunastostopniowa, a nauczanie na etapie szkoły podstawowej trwa 11 lat.

          Nasi uczniowie również chętnie przystąpili do zadawania pytań gościowi z Ukrainy. Pytania były bardzo ciekawe, a niekiedy zaskakujące i bezpośrednie. A oto kilka z nich:

          - Czy Ksiądz tęskni za Polską?

          - Wtedy kiedy byłem w poprzedniej parafii w Rudkach bywałem w Polsce średnio raz na miesiąc, półtora miesiąca, załatwiając różnego rodzaju pomoc. Teraz będąc w Kołomyi, mam dużo więcej drogi do przebycia, ponad 600 kilometrów, dlatego bywam w Polsce raz na trzy, cztery miesiące, więc bywa tak, że tęsknię. My Polacy mamy taka naturę, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Moja siostra rodzona mieszka w Holandii już kilka lat, tam też pracuje, tam założyła rodzinę, ale mimo wszystko, powiedziała, że i tak wróci do Polski. Takie samo odczucie mam ja względem Ukrainy, jestem tam, robimy jak najwięcej dobra, ale wiem, że kiedyś będę chciał wrócić do Polski, bo tu mam rodzinę, tu mam bliskich i chciałbym z tymi osobami się częściej widzieć.

          - Ile Ksiądz zarabia?

          - I to jest ciekawe pytanie, bo moje zarobki na Ukrainie, może nie uwierzycie, ale  w przeliczeniu na złotówki wynoszą około 300 zł miesięcznie. Ludzie na Ukrainie są biedni, dają tyle ile mogą, a my więcej nie żądamy, najważniejsze, że mam gdzie mieszkać, że mam ciepło w domu, mam co jeść, mam ubranie i to mi wystarcza.

          - Jak to się stało, że ksiądz zdecydował się pomagać ludziom na Ukrainie?

          - Samo pragnienie wyjechania na Ukrainę ono już się rodziło w czasach kiedy byłem jeszcze w seminarium. Z księdzem Jarkiem Grabką jesteśmy kolegami z jednego roku, razem przyjmowaliśmy święcenia kapłańskie. To jest też trochę taka tajemnica od Pana Boga, ponieważ ja nigdy nie byłem na wschodzie, nigdy nie byłem na Ukrainie, a jakoś serce cały czas ciągnęło mnie w tamtą stronę. Zawsze kiedy chcemy coś dobrego zrobić to sprawia nam to przyjemność prawda? Ja też wychowałem się w dużej rodzinie, mam sześcioro rodzeństwa i nigdy w domu specjalnie bogato nie było, więc byłem nauczony tego i do tego przyzwyczajony, że pomagaliśmy sobie nawzajem jak mogliśmy i ta chęć pomocy to tak naturalnie wypływa, że skoro ktoś ma gorzej ode mnie, to chcemy żeby temu komuś było lepiej, żeby zobaczyć ten jego uśmiech na twarzy, to jest najcenniejsze w tym wszystkim. Pieniądze szczęścia nie dadzą, w dzisiejszych czasach mamy pieniądze, nie brakuje nam niczego, ale jeśli to co robisz nie sprawia ci żadnej przyjemności, to nie ma to najmniejszego sensu. Dlatego dla mnie osobiście jest to takie trochę może i podziękowanie dla rodziców, że mogę teraz pomagać komuś innemu i jest to dla mnie naprawdę przyjemne, sprawiające radość.

          - Czy nie ma Ksiądz problemów przy poruszaniu się po Ukrainie ze strony władz?

          - Pracuję w diecezji, gdzie biskupem jest były sekretarz papieża Jana Pawła II i papieża Benedykta XVI arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, on jest też dyplomatą, ma paszport dyplomatyczny i jeżeli ksiądz przyjeżdża z Polski do pracy na Ukrainę, to trzeba składać takie dokumenty specjalne o pozwolenie na pobyt czasowy. Ja mam pozwolenie na pobyt na rok, to jest dokument taki ze zdjęciem,  gdzie jest wpisane moje zameldowanie i data ważności. Ten dokument można odnawiać i kolejny rok spokojnie pracować.

          - Czy wszystkie dzieci na Ukrainie chodzą do szkoły?

          - Tak, na Ukrainie podobnie jak w Polsce, obowiązek edukacji jest taki sam. Przynajmniej do tych podstawowych klas każdy ma obowiązek uczęszczać. Nie jest tak, że dzieci nie chodzą, bo nie chcą, one mają taki sam obowiązek chodzenia do szkoły jak wy.

          - Czy dzieci teraz na Ukrainie mają zimę?

          - To ja wam powiem tak, kiedy dwa tygodnie temu był taki chłód, zimno się zrobiło nagle, jak dzwoniłem do Polski zapytać moją mamę ile jest stopni, to mówiła, że zimno jest bardzo -12 do – 15 stopni Celsjusza. Ja mówię to jeszcze mamo u was nie jest zimno u nas jest – 22 stopnie i śnieg po łydki, z łopatą już chodziliśmy odśnieżaliśmy podwórze, u nas blisko góry, więc tego śniegu szybciej napadało. Gdy wyjeżdżałem, to widziałem, że już stopniało trochę śniegu. Zima tu trochę bardziej sroga jest, typowa, więcej śniegu jest niż w Polsce, bo w Polsce to już chyba coraz rzadziej śnieg pada.

          - Czy trzeba być księdzem albo siostrą zakonną, żeby pomagać ludziom wyjeżdżając do innych państw?

          - Żeby pomagać nie trzeba być osobą duchowną, pomagać można zawsze w różnych wolontariatach, niekoniecznie na Ukrainie. Można w Polsce pomagać, zobaczcie tyle jest domów dziecka, tyle jest różnych ośrodków wychowawczych, tyle biednych rodzin, którym potrzebna jest pomoc. I można na miejscu pomagać. Bardzo podoba mi się ta akcja Szlachetna Paczka, gdzie do najbiedniejszych w Polsce docierają najbardziej potrzebne rzeczy. Na Ukrainie to jest akurat tak, że księża i siostry zakonne są bardzo potrzebni, ponieważ sama Ukraina ma bardzo niewielu księży, kościół katolicki jest najmniejszą wspólnotą, dominuje tam prawosławie i greko katolicyzm. Więc przyjeżdżając z Polski pomagamy biskupowi w tych posługach. Póki co jest jeszcze tak, że na 180 księży którzy pracują w mojej pierwszej diecezji, w archidiecezji lwowskiej, większość jest jeszcze księży z Polski. Co by więc było, gdyby nagle wszyscy księża musieli z Ukrainy wyjechać do Polski, wrócić? Duchowni z Ukrainy nie mają szans, tak naprawdę, całego terytorium, tych wszystkich kościołów objąć modlitwą. Jak opowiada mi mój proboszcz, który jest z Ukrainy, początki były tak trudne, że on w jedną niedzielę musiał odwiedzić osiem miejscowości, często oddalonych od siebie znacznie, żeby odprawić msze święte dla grup wiernych. Diecezja radomska, do której należycie, terytorialnie ma osiem tysięcy kilometrów kwadratowych i około 700 księży, dla porównania  archidiecezja lwowska ma 180 księży na terenie 68 tysięcy kilometrów kwadratowych, więc możemy wyobrazić sobie jakie to muszą być odległości. My mamy jeszcze oprócz Kołomyi dwa kościoły, jeden jest w Ceniawie, taka miejscowość, gdzie jest wspólnota 40 wiernych, jedziemy odprawić dla nich mszę i przeprowadzić katechezę dla pięciorga dzieci, nie chcemy żeby zostawały one bez katechezy. Drugi kościół znajduje się w Otyniji, z tej właśnie miejscowości pochodzi Franciszek Karpiński, tam dojeżdżamy ponad 35 kilometrów, żeby odprawić mszę świętą dla 10 osób. W niedzielę cały czas jesteśmy w drodze, w Kołomyi mamy tylko dwie msze święte o 10.00  polska i o 12.00 ukraińska msza.

          - Czy Ksiądz ma dużo czasu na odpoczynek?

          -  To jest fajne pytanie z tego względu, że obecnie nie mam katechezy w szkole, teraz zacząłem remonty w parafii, skupiłem się na remontowym etapie w moim życiu. Kiedy pracowałem w Polsce nigdy nie przeprowadzałem remontów, miałem katechezę i obowiązki w parafii. Mieszkamy w starym domku przedwojennym, który wymaga remontu, cztery dni temu wymienialiśmy wszystkie okna, ponieważ były tak dziurawe, że szyby nieomal wypadały. Okna były przegnite, szkoda było tych dzieci, które przychodzą na katechezę, ponieważ zimą wiatr poruszał w środku firanki. Zrobiliśmy gruntowną przebudowę wejścia, wymienialiśmy deski podłogowe, ponieważ mieliśmy szczury, ale powolutku doprowadzamy to do odpowiedniego stanu. Do południa mam czas dla siebie, a po południu obowiązki, które mam w parafii, czyli msza święta i inne czynności. Oczywiście jeśli prowadzimy jakieś prace remontowe, to zajmuję się tym od rana, towarzyszę pracownikom, czasami trzeba pojechać po materiały, cement, zaprawę. Teraz przed wyjazdem poprosiłem naszego parafianina Igora, żeby na mój powrót na święta nie było już żadnego kurzu i bałaganu, żeby okna były pięknie wyrównane i żeby na święta panował już porządek. Z tym czasem dla siebie jest różnie, czasami jest go więcej, a czasami tej pracy jest dużo, jest to też uzależnione od tego ile pieniędzy, jak wracam z Polski, uda mi się zebrać na prace i bieżące naprawy, które są tam prowadzone.

          - Czy Ksiądz spędza święta w Polsce?

          - Pierwszy raz od kilku lat będę w domu na Wigilii, bo do tej pory zawsze przez Skypa rozmawiałem przed Wigilią z moją mamą i rodzeństwem, teraz będzie pierwszy raz jak będę w domu. Ja w piątek jadę do Niemiec na rekolekcje i z rekolekcji wracam akurat na Wigilię, zjem kolację z rodziną i wsiadam  w samochód, jadę na granicę i wracam do Kołomyi. Do Kołomyi mam dokładnie 650 km. Największa niewiadoma to granica, bo nigdy nie wiadomo ile czasu się będzie na niej stało, teraz Bogu dziękować stałem tylko 20 minut jadąc do Polski, a zdarzało się, że i osiem godzin stałem na granicy.

          - Czy można do dzieci z Kołomyi napisać list po polsku?

          - Można, oczywiście. W Kołomyi są dwie szkoły języka polskiego i dzieci po katechezie idą na naukę języka polskiego, więc jeśli napiszecie list od waszej szkoły, to ja obiecuję, że w niedzielę na mszy świętej polskiej przeczytam ten list do dzieci z Kołomyi.

                      Po licznych pytaniach przewodnicząca szkoły Karolina Potacka wręczyła księdzu Michałowi kartę z życzeniami świątecznymi, wykonaną własnoręcznie przez uczniów PSP w Jaroszkach. Ksiądz wpadł również, jak twierdził pod natchnieniem ducha świętego, na pomysł nawiązania przyjaźni pomiędzy uczniami naszej szkoły oraz dziećmi i młodzieżą z Kołomyi. Obiecaliśmy wymieniać korespondencję i zdjęcia, być może będzie możliwe również wspólne spotkanie. Ksiądz Michał Machnio jeszcze raz serdecznie podziękował za taką ilość zebranych upominków i obiecał, że siostry sprawiedliwie podzielą wszystkie artykuły wśród dzieci. Złożył również całej społeczności Publicznej Szkoły Podstawowej w Jaroszkach życzenia radosnych Świąt Bożego Narodzenia i podkreślił, że pomaganie jest największym darem jaki możemy podarować od siebie innym.